czwartek, 17 stycznia 2013

Najzdrowszy chleb na świecie




































W czasach, kiedy zamiast naturalnie usychać, przeciętny chleb kupiony w sklepie pleśnieje, ja robię swój własny.

Od początku wiem, z czego powstaje. Składa się - w odróżnieniu od sklepowego badziewia - tylko z 4 składników: mąki, zakwasu, wody i soli, które wzbogacam pestkami słonecznika, dyni i nasionami siemienia lnianego.

Mąkę żytnią kupuję na bazarze od zaprzyjaźnionego handlarza, który przywozi ją prosto z młyna. Tak samo z resztą ziaren.

Prawdziwy chleb żytni razowy to bogactwo błonnika, witamin i składników mineralnych. Dużo waży, ponieważ jest bardzo treściwy, a więc i sycący. Łatwo się kroi, nie kruszy się ani nie rozwarstwia. W środku jest lekko kleisty i w odróżnieniu do chemicznych chlebów ze sklepów jest na tyle sprężysty, że po naciśnięciu, nie zapada się na dobre, ale wraca do dawnej postaci. 

Bardzo ważną rolę w prawdziwym chlebie pełni jego skórka. To naturalne zgromadzenie przeciwutleniaczy oraz błonnika. W przeciwieństwie do chlebów-gniotów jest twarda i naturalnie popękana. 

Naturalny chleb z pełnego ziarna to także prawdziwy pogromca cholesterolu. Błonnik zawarty w jego pełnoziarnistej mące "wymiata" z naczyń krwionośnych złogi cholesterolowe i zapobiega ich dalszemu gromadzeniu.

A czy mój domowy razowiec tuczy? - zapytają co poniektórzy.
Każdy jedzony w nadmiarze tuczy, jednak wszystko zależy od typu chleba. Najmniej kalorii mają chleby z pełnych ziaren. Są natomiast bardzo sycące, wiec niewielka ich ilość zaspokaja naprawdę wilczy apetyt.


Prosty domowy razowiec


Przepis na mój domowy prawdziwy chleb zaczerpnęłąm z nieistniejącego już programu "Rewolucja na talerzu". Wcześniej zawsze zdawało mi się, że domowy wyrób chleba jest skomlikowany. Jak się szybko okazało, to nieprawda i każdemu polecam spróbowanie, by zmienić zdanie. Dziś wręcz przestałam kupować gotowy chleb i zadowalam się tylko tym, co sama upiekę.




































(na 2 bochenki)
4-dniowy zakwas opisany w poprzednim poście
1000 g pełnoziarnistej mąki żytniej
650 ml przegotowanej ciepłej wody
3 łyżeczki soli
100 g pestek słonecznika
100 g pestek dyni
100 g nasion siemienia lnianego

Chleb najlepiej zacząć wieczorem, a skończyć następnego dnia. Do dużej miski przełożyć zakwas. Wsypać do niego 500 g mąki. Zalać 500 ml przegotowanej ciepłej wody. Wymieszać tak, by składniki się połączyły. Nakryć miskę ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na noc. Następnego dnia rozpuścić sól w 150 ml ciepłej przegotowanej wody. Roztwór dodać do ciasta. Wsypać 500 g mąki oraz nasiona słonecznika, dyni i siemienia. Wszystko wymieszać ręcznie lub za pomocą robota do uzyskania jednolitej masy. Dwie formy - tzw. keksówki wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto podzielić na dwie równe części i uformować z nich podłużne bochenki. Umieścić je w foremkach. Zagotować niewielką ilość wody, a w międzyczasie ponacinać na skos wierzch chlebów, co zapobiegnie ich pękaniu w trakcie pieczenia. Po nacięciu za pomocą pędzla wysmarować chleby gorącą wodą. Przykryć ściereczką i odstawić na 2 godziny w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.




































Rozgrzać piekarnik do maksymalnej temperatury i odczekać 15 minut. Jeszcze raz nasmarować bochenki gorącą wodą, po czym wstawić je do piekarnika zmienjszając temeraturę do 200 stopni i nastawiając zegar na 55 minut. Chleb będzie upieczony, gdy postukany od spodu wyda głuchy odgłos. Gorące bochenki ustawić na kratce do wstygnięcia.




































Przed dodaniem roztworu soli, mąki i ziaren z masy można odłożyć do pojemnika 2 łyżki zakwasu na następny raz. Zakwas należy przykryć, ale nie szczelnie i umieścić w lodówce, gdzie może postać nawet 10 dni. Następnym razem zakwas dokarmia się dodatkowo dwa dni, czyli w sumie dojrzewa przez 3 dni, a nie 4 - jak w przypadku zakwasy nowo robionego.













wtorek, 15 stycznia 2013

Eatvestigation: O chlebie.




































Statystyczny Polak zjada ok. 60 kg chleba rocznie. Chleb jest mocno osadzony w naszej tradycji żywieniowej i nie byłoby w tym nic złego, gdyby dzisiejszy był produkowany tak, jak dawniej. Jednak rzeczywistośc kompletnie temu przeczy:

- 80% chleba oferowanego przez sklepy to fuszery udające prawdziwe pieczywo. Chleb taki wyrabia się z najgorszej jakości mąki. Pisząc to mam na myśli mąkę pszenną, która to w procesie produkcji zostaje pozbawiona wszelkich zdrowych wartości i elementów odżywczych. Jest czołowym przedstawicielem złych węglowodanów i - jak zwykły cukier - należy do zacnego grona białych, cichych zabójców. A białe pieczywo nie dostarcza niczego poza kaloriami.

-  Te 80% chleba wcale nie składa się z samych mąki, drożdży, wody i soli. Wystarczy przeczytać skład takiego chleba (jak sie okazuje - bazując na przyzwoleniu Unii Europejskiej - niewszystkie piekarnie ujawniają skład swojego pieczywa), by dowiedzieć się, że nafaszerowane zostało polepszaczami smaku, spulchniaczami, proszkiem do pieczenia, barwnikami, syntetycznymi dodatkami a nawet konserwantami.

-  W Polsce jest chyba zbyt dużo piekarni. Efektem tego jest źle rozumiana konkurencyjność - w walce o klienta obniża się ceny chleba kosztem jakości, co skutkuje oszukanymi razowcami, zakalcowymi gnieciuchami lub niedającą się pokroić watą.

- Producenci wiedząc, że Polak głupi nie jest i ma świadomość, że ciemne pieczywo jest zdrowsze, więc sztucznie barwią chleby dodając do nich różnych świństw. Brązowy kolor białej mąki pszennej piekarnie uzyskują poprzez dodawanie do chleba karmelu bądź słodu. Żeby to choć był naturalny karmel! To tylko chemiczny amoniakalny barwnik służący do oszukania konsumenta, który może być przyczyną wielu problemów zdrowotnych łącznie z białaczką.

- Chleby z mąki pszennej mają w sobie gluten - substancję, która zatrzymuje w cieście gazy, dzięki czemu jasne chleby sa okazałe, co jednak oznacza, że są nadmuchane i nietreściwe.

- A chleby w folii? Jak można naturalny chleb zapakować do folii? Żeby chleb zapakować do folii, trzeba go nafaszerować niezłym ładunkiem chemii.

Żeby podnieść wolory swoich ohydnych chlebów, piekarnie bardzo często,  wylepiają ich skórki ziarnami zbórz, pestkami słonecznika czy dyni lub otrębami. To tylko ściema. Po przekrojeniu taki chleb wciąż ma niewiele wspólnego ze zdrowiem.

Chcesz upiec zdrowy chleb - zacznij od zakwasu


Po zmieleniu pełnego ziarna żyta powstaje najlepsza mąka pełnoziarnista typ 3000, co oznacza, że zawiera w sobie 3% cennych składników mineralnych. Prawie tak samo dobra jest mąka żytnia razowa typ 2000 o 2% tych składników. Dla porównania mąka pszenna to zazwyczaj typ 450 czy 480. Żeby otrzymać pełnoziarnistą mąkę żytną, w prawdziwych kamiennych żarnach mieli się żyto wraz z łupinami i zarodkami (w nich zawarte samo zdrowie). Niestety tego wszystkiego pozbawiona jest zwyczajna mąka pszenna - podczas jej produkcji zarodki i otręby się odsiewa.

Nie polecam kupowania mąki żytniej w dużych sklepach - tam narażona jest na tygodnie jak nie miesiące leżenia, tymczasem mąki żytniej nie powinno się długo przechowywać. W efekcie przygotowywany z niej zakwas może spleśnieć. Ja kupuję mąkę na wagę na Bazarze Banacha w Warszawie. Jest tam buda, w której starszy pan handluje wszelkimi ziarnami. Mąkę ma natomiast bezpośrednio z młyna.




































(na 2 bochenki)
200 g mąki żytniej typ 3000 (ewentualnie typ 2000)
200 ml przegotowanej ciepłej wody

Zakwas najlepiej przygotowywać na wieczór przez kolejne 4 dni. Naszykować naczynie. Wsypać do niego 50 g mąki. Zalać 50 ml ciepłej przegotowanej wody. Wymieszać do połączenia składników. Przykryć naczynie ściereczką lub w nieszczelny sposób wieczkiem i odstawić w ciepłe miejsce. Przez kolejne 3 dni czynność powtarzać za każdym razem dodając po 50 g maki i 50 ml wody.

Po 4 dniach zakwas będzie gotowy, a z naczynia będzie się ulatniał ostry drożdżowy zapach.

Zakwas na chleb to samo zdrowie. Jest pełny dobroczynnych bakterii mlekowych. Wymieszany z wodą i solą sprawi, że ciasto naturalnie wyrośnie.

środa, 9 stycznia 2013

Eatvestigation: Świąteczne reminiscencje.

Nie publikowałam, jak inni blogerzy kulinarni - żadnych świątecznych frykasów. Było tego za dużo. A co zostało? Noworoczne postanowienia umiaru w jedzeniu i zrzucania przybranych przy stole kilogramów. Zastanawiałam się natomiast nad pozytywną stroną wigilijnych potraw i doszłam do wniosku, że wcale nie są one takie złe, a część wigilijnych potraw - ryby (w każdej postaci łącznie z zupą), buraki (i wcale nie tylko w postaci barszczu),  kapustę -  powinno się wprowadzić do codziennej diety, bo jedzenie ich to same korzyści. Zacznę od intensywnie czerwonych polskich buraków.

Jak polubić buraki, kiedy podobnie jak szpinak czy opisywana ostatnio brukselka kojarzą się z przedszkolem i serwowaną tam czerwoną, bezpłciową breją? Czytać i eksperymentować...

Choć buraka w Europie rozpropagował Napoleon, uważano go za warzywo mało szlachetne. Dziś coraz chętniej buraki wpisuje się do menu modnych i dorgich restauracji. Jedzenie buraków w różnych nowych postaciach stało się w pewnych środowiskach snobizmem i stylem życia.

Dlaczego warto jeść buraki?


























  • Są świetnym źródłem dobrych węglowodanów dla tych, co dbają o linię. Zawierają naturalne cukry i przy niewielkiej kaloryczności dają spory zastrzyk energii.
  • Zawierają wiele naturalnych azotanów, które zapewniają lepsze dotlenienie organizmu, a więc i więcej energii oraz lepszą pracę mózgu.
  • Buraki to bogactwo witamin i minerałów. Zawierają potas, magnez, fosfor, żelazo oraz witaminy A, B, C i kwas foliowy.
  • Bardzo ważną rolę w burakach odgrywa witamina C, która występuje w parze z żelazem i odpowiada za jego lepsze wchłanianie.
  • Żelazo natomiast ma właściwości krwiotwórcze, a w młodych liściach buraka jest go więcej niż w szpinaku.
  • Buraki oczyszczają organizm. Mają właściwości tonizujące dla wątroby, oczyszczają krew z wszelkich zanieczyszczeń.
  • Poprawiają samopoczucie, ponieważ zawierają betainę, którą zawierają niektóre leki przeciwdepresyjne. Inny składnik buraków pozwala na relaks naszemu mózgowi i działa podobnie jak czekolada.
  • Dzięki swojemu intensywnemu purpurowemu kolorowi są mega silnymi przeciwutleniaczami. Skutecznie zwalczają wolne rodniki zapobiegając przy tym nowotworom. Znane są ich właściwości zapobiegające rakowi jelita grubego czy płuc.
  • Jako warzywa o zasadowym odczynie, poprawiają samopoczucie osobom cierpiącym  na nadkwaśność. 
  • Właściwości oczyszczające buraków zapobiegają tworzeniu się w wątrobie, nerkach, czy pęcherzu kamieni.
  • Obniżają ciśnienie krwi obniżając jednocześnie poziom złego cholesterolu, dzięki czemu zapobiegają udarom i zawałom serca. Pijąc 500 ml soku z buraków dziennie można skutecznie obniżyć ciśnienie krwi do 24 godzin.
  • Są bogate w błonnik - porcja buraków to 17% jego dziennego zapotrzebowania.
  • Zawierają bor, który stymuluje hormony odpowiedzialne za popęd seksualny.
  • W starożytności buraki były stosowane do leczenia gorączki czy zaparć. Uchodziły też za naturalny afrodyzjak.

Zimowa sałatka z burakiem


Buraki są dostępne przez cały rok, więc w zależności od nastroju i pory roku można je jeść na różne sposoby: w postaci soku, gotowane klasycznie, opiekane, gotowane na parze, na surowo... W okresie zwiększonego zapotrzebowania  na witaminy - czytaj na odporność - proponuję wersje surową, ponieważ zawiera najwięcej cennych składników, które w nieprzetworzonej formie dotrą do naszych organizmów. Połączenie silnego gruntowego posmaku buraka z jednej strony i ostrej rukoli z drugiej z serem kozim oraz orzechami włoskimi stworzy jedyną w swoim rodzaju harmonię.



























(na 2 porcje)
2 porządne garście rukoli
4 średniej wielkości buraki
100g twardego sera koziego
pół niewielkiej czerwonej cebuli
garść orzechów włoskich
3 łyżki oliwy extra vergine
pół łyżki miodu
1,5 łyżki octu balsamicznego
sól morska i świeżo zmielony pieprz

Do miski wrzucić rukolę. Buraki obrać ze skórki i pokroić w cienkie słupki. Ser kozi pokroić w drobną kostkę, a połowę cebuli w piórka. Składniki poza serem kozim (jeśli ser wrzucimy od razu, szybko zabarwi się na czerwono) dodać do rukoli i delikatnie wymieszać. Przygotować dressing intensywnie mieszając w zakręconym słoiku oliwę, miód, ocet balsamiczny, sól i pieprz. Zawartość słoika wylać na sałatkę. Dodać kozi ser i wszystko jeszcze raz delikatnie wymieszać. Pycha!


























Kilka praktycznych porad


Sok z buraków może zabrzmieć trochę odstraszająco, ale jest naprawdę smaczny zwłaszcza, gdy wiemy, czym go wzbogacić, żeby odpowiadał naszemu gustowi. Niektórzy idą w stronę warzywną doprawiając go np selerem naciowym, ale dla mnie to zbyt duży hardcore. Ja wolę podkreślać słodkie nuty buraka i raczej łączę go z sokiem z marchwi lub jabłka. 

Buraki kupować zawsze na targu bezpośrednio od producenta, a nie przeleżane w supermarkecie. Wybierać te o jędrnych i okrągłych bulwach z gładką skórką i bez wyraźnych obtłuczeń. Raczej decydować się na średnie niż wyrośnięte. Jeśli jest taka możliwość, kupować buraki sprzedawane w pęczkach z korzeniem i liśćmi, a nie luźne. Jędrne i wybarwione liście buraków są wskaźnikiem świeżości samego korzenia. W domu liście można odciąć od buraków i przechowywać oddzielnie w plastikowych torebkach w lodówce do pięciu dni. Same bulwy poleżą w lodówce znacznie dłużej.

Buraki ćwikłowe najlepiej smakują ugotowane w całości - ze skórką. Wtedy zachowują pełnię smaku. Dopiero po ugotowaniu powinno się je obierać i kroić czy trzeć. 

Należy pamiętać, że długo gotowane buraki tracą swoje włąściwości zdrowotne. Dietetycy sugerują gotowanie ich do 15 minut. Skoro burak jest tak czuły na obróbkę termiczną, warto więc gotować go na parze.

Jeśli gotuje się buraki, dobrze zostawić ok. 2,5 cm łodygi i końcówki korzenia, co zapewni mniej sprzątania na koniec, ponieważ warzywa nie zabarwią wody, a więc i garnka na czerwono.

Pieczenie buraków intensyfikuje ich smak i aromat. Warto spróbować.

Ręce zabarwione burakiem świetnie wyczyści sok z cytryny.