O pomidorach już dużo napisałam. Powrót do nich z okazji końca sezonu jest w całej mojej miłości do pomidorów wielce uzasadniony :). Gdyby to tylko było możliwe, najadłabym się ich na zapas tak, by starczyło na resztę jesieni, zimę i wczesną wiosnę. Ale tak się nie da. Choć propaguję zasadę sezonowości w kuchni pomidory zawszę są wyjątkiem od reguły. Właśnie, może ktoś ma pomysł, gzie poza sezonem kupować dobre pomidory? Dobre, czyli takie, które nie smakują jak drewno, są czerwone i aromatyczne. Czekam na sugestie.
Tymczasem postanowiłam uczcić końcówkę pomidorowego sezonu ze znajomymi. Choć niedziela nie należała do ciepłych, na przekór wszystkiemu postanowiliśmy skorzystać z resztek słońca i zjeść wspólny posiłek na moim tarasie. Jedzenie w szalikach, narzutkach, kocykach mogło przypominać spotkanie kuracjuszy w przysanatoryjnym parku, ale potrzeba skorzystania z coraz rzadszych promieni słonecznych okazała się silniejsza. Do tego miłe grono i przepyszna, różnokolorowa, energetyzująca mieszanka pomidorów...
Ostatnie podrygi przesłodkich pomidorów
(na 4 porcje)
1 łyżka octu winnego z białego wina
500 g różnych pomidorów
sól morska
świeżo mielony czarny pieprz
męska garść świeżej bazylii na dressing
kilka listków bazylii do przybrania
kilka listków bazylii do przybrania
1 ząbek czosnku
1/2 papryczki chilli
1 szalotka
3 łyżki oliwy extra vergine1 łyżka octu winnego z białego wina
500 g różnych pomidorów
sól morska
świeżo mielony czarny pieprz
Wszystkie składniki poza pomidorami wrzucić do blendera. Zmiksować a masę. Pomidory pokroić w plasterki i cząstki. Zmiksowane składniki dressingu przelać do miski, w której docelowo będzie podawana sałatka. Dodać pokrojone pomidory. Delikatnie wymieszać. Na koniec udekorować sałatkę listkami bazylii.
W przypadku tej prostej, ale jakże smacznej sałatki użyłam pomidorów heirloom, które kupiłam na warszawskim Eko-Bazarze. To pomidory uprawiane tak, jak dawniej - kompletnie ekologicznie i bez genetycznych manipulacji. Za to doznania smakowe są nieporównywalne z żadnymi innymi pomidorami... Od strony fizycznej mają cienką skórkę. Do grupy heirloom dołącza coraz więcej nowych gatunków - zielone, bordo, przypominające mini-arbuzy:)
masz racje pomidory juz sie koncza oczywiscie pozostaja szklarniowe i sprowadzane z zagranicy ktore nie umywaja sie do polskichz pola W niedziele chyba po raz ostatni w tym sezonie ugotowalam zupe pomidorowaz pomidorow gruntowych pychota
OdpowiedzUsuńA własciwie pomidor świeży i zdrowy ze świeżymi dodatkami wszelakimi - zielonymi(bazylia, szczypior, oregano, ogórek, itp.) oraz białymi i żółtymi(sery, serki, jaja, jogurty, itp.)- to zawsze poezja smaku. Lubię to o każdej porze roku. Tylko prawdziwej zupy pomidorowej ze świeżych pomidorów jeszcze nie udało mi się zjeść w tym roku. Owszem parę razy jadłam, ale chyba pomidory miały "mało prawdy" w sobie, bo smakowała średnio. Miałam pecha.
OdpowiedzUsuńWidzę, że mam tu bardzo zaległe odpowiedzi na komentarze :) Ale jakie to miłe, kiedy w środku zimy otwiera się stary post nawiązujący do pełni lata! Aż ślinka cieknie na myśl, że są na świecie takie pyszne smaki, jak te, które można wydobyć z pomidorów. Oczywiście mówię tu o pomidorach sezonowych, a nie tych kupowanych teraz zimą, które żeby znaleźć się na naszych stołach, niemal surowe przemierzają tysiące kilometrów i są nafaszerowane chemią, ale tych rodzimych, sezonowych. No cóż. Trzeba nam jeszcze trochę poczekać...
OdpowiedzUsuń