Kupowanie na targu mam we krwi. Nawyk wyniosłam z domu. Z pierwszymi oznakami wiosny wyczekiwałam nowalijek. Pojawienie się rzodkiewek zwiastowało chodzenie z gołymi nogami, bez znienawidzonych rajstop, truskawki mówiły, że niedługo są moje urodziny, czereśnie oznaczały koniec szkoły, a jabłka sielankę wakacji spędzanych w podwarszawskich Urlach. Owoce i warzywa zawsze miały specjalne miejsce w moim sercu - pojawiały się o swojej porze, przygotowywało się z nich posiłki, którym przyświecała intuicyjna wtedy, a stara jak świat idea sezonowości. Dziś, w czasach masowego transportu na bazarach nie brakuje egzotycznych owoców i warzyw - kuszą mnie urodą, ale kiedy wyobrażę sobie warunki ich transportu czy magazynowania, przegrywają z lokalnymi, sezonowymi produktami.
Pamiętacie czasy, kiedy w sklepach nic nie było? Targi w tamtych czasach były prawdziwym zbawieniem. Nie było na nich cywilizacji, jak dziś: chłop przyjeżdżał ze wsi i sprzedawał, co sam wyhodował, prosto z wozu. Największy wybór od zawsze był na Polnej. Baby stały wzdłuż ulicy i sprzedawały jaja od swoich kur, a wydając resztę pytały cicho prosto do ucha: "Może cielęcinę?". Każda rodzina miała swoją "panią mięskową" - tak ja je wtedy nazywałam :) Takie czasy..., bo przekraczanie rogatek miasta z mięsem było nie lada ryzykiem. Bez cywilizacji, ale było zdrowo, sezonowo, lokalnie i bez chemii, bo kto wtedy myślał o pestycydach lub innych syfach!
Choć dziś oferowany towar niejednokrotnie ma to samo źródło pochodzenia, co produkty w dużych sklepach, tj. z Praskiej Giełdy Spożywczej lub Rolno-Spożywczego Rynku Hurtowego w Broniszach i dominuje masówka, która nie ma nic wspólnego z organiczną uprawą miejscową, na targach wciąż spotykam rolników handlujących swoimi produktami. Jestem ich zdeklarowaną fanką! Obserwuję, jak z tygodnia na tydzień zmienia się średnia wieku osób kupujących na bazarze. Do niedawna większość stanowili starsi ludzie. Dziś mój bazarek to nie tylko staropiernicki potop. Rozczula mnie widok młodych osób wąchających pomidory, macających bakłażany czy sprawdzających wybarwienie szpinaku. W nich siła!
Wizyta na bazarku to dla mnie przeżycie estetyczne. Dopiero co zebrane warzywa czy owoce nęcą zapachami, przykuwają uwagę kolorami, a myśl o przygotowaniu z nich zdrowego, smacznego posiłku działa na moją wyobraźnię, którą choć trochę poskramiam korzystając z zachęty sprzedawców do próbowania ich produktów przed zakupem. Na targu należy spróbować wszystkiego - jak nie spróbujesz, nie wybierzesz najlepszego dla siebie smaku.
Jak pisałam, tak zrobiłam. W sobotę odwiedziłam warszawski BioBazar. Kupuję od miejscowych rolników, bo wiem, że sprzedawana przez nich żywność nie traci smaku ani świeżości, co jest akurat pewne w przypadku produktów transportowanych z daleka. Spróbujcie, a przekonacie się, że żywność kupowana od miejscowych sprzedawców uprości Wasze gotowanie, bo nie potrzebuje wielu zabiegów wzbogacających smak.
Na bazarze zaczynają się spełniać moje kulinarne fantazje. Za każdym razem poznaję nowe odmiany owoców i warzyw. Nie wahajcie się kupować nowych gatunków. Oczywiście planujcie zakupy, ale bądźcie elastyczni. Choć w głowie mam pomysł na potrawę, w ręku dzierżę listę zakupów, bazar potrafi mnie zaskoczyć. W sobotę zaplanowałam szpinak, ale okazało się, że go nie dostałam... więc musiałam zmodyfikować plany. Nie zawiodły za to przesłodkie, borówki amerykańskie - bo sezon na nie w pełni oraz aromatyczne, dojrzałe na słońcu pomidory. Do tego miejsce w moim koszyku znalazło się dla cudnych, delikatnych, urzekających intensywną barwą kwiatów cukinii. Najchętniej bym kupiła wszystko. Oczy by jadły...
Weryfikujcie swoją kulinarną wiedzę ze sprzedawcami. Doradzą, który pomidor jest najlepszy do sosu, która wiśnia na kompot, a która do jedzenia.
Eh, gdyby nie obowiązki dalej spacerowałabym między straganami ekscytując się ich urokiem...
EKO-SŁOWO
Eko-warzywa, eko-owoce i plastikowe torby? Muszę to napisać - zabierajmy na targ własne siaty i pojemniki. To tak niewiele, a możemy mieć swój wkład w środowisko. Ja na bazar zabieram wózek, kilka płóciennych toreb oraz pojemniki z wieczkami na produkty delikatne. Proszę sprzedawców, by nie pakowali mi zakupów do reklamówek. Wystarczy tylko pamiętać....
Jak pisałam, tak zrobiłam. W sobotę odwiedziłam warszawski BioBazar. Kupuję od miejscowych rolników, bo wiem, że sprzedawana przez nich żywność nie traci smaku ani świeżości, co jest akurat pewne w przypadku produktów transportowanych z daleka. Spróbujcie, a przekonacie się, że żywność kupowana od miejscowych sprzedawców uprości Wasze gotowanie, bo nie potrzebuje wielu zabiegów wzbogacających smak.
Na bazarze zaczynają się spełniać moje kulinarne fantazje. Za każdym razem poznaję nowe odmiany owoców i warzyw. Nie wahajcie się kupować nowych gatunków. Oczywiście planujcie zakupy, ale bądźcie elastyczni. Choć w głowie mam pomysł na potrawę, w ręku dzierżę listę zakupów, bazar potrafi mnie zaskoczyć. W sobotę zaplanowałam szpinak, ale okazało się, że go nie dostałam... więc musiałam zmodyfikować plany. Nie zawiodły za to przesłodkie, borówki amerykańskie - bo sezon na nie w pełni oraz aromatyczne, dojrzałe na słońcu pomidory. Do tego miejsce w moim koszyku znalazło się dla cudnych, delikatnych, urzekających intensywną barwą kwiatów cukinii. Najchętniej bym kupiła wszystko. Oczy by jadły...
Weryfikujcie swoją kulinarną wiedzę ze sprzedawcami. Doradzą, który pomidor jest najlepszy do sosu, która wiśnia na kompot, a która do jedzenia.
Eh, gdyby nie obowiązki dalej spacerowałabym między straganami ekscytując się ich urokiem...
EKO-SŁOWO
Eko-warzywa, eko-owoce i plastikowe torby? Muszę to napisać - zabierajmy na targ własne siaty i pojemniki. To tak niewiele, a możemy mieć swój wkład w środowisko. Ja na bazar zabieram wózek, kilka płóciennych toreb oraz pojemniki z wieczkami na produkty delikatne. Proszę sprzedawców, by nie pakowali mi zakupów do reklamówek. Wystarczy tylko pamiętać....
Jeśli chodzi o robienie zakupów na bazarach różnego typu to mam mieszane uczucia. Z jednej strony mnogość produktów i możliwość wyboru danego produktu z kilku stoisk jest fajne. Próbujemy i kupujemy to co nam się podoba. W zwykłym sklepie czy supermarkecie mamy do wyboru tylko jeden rodzaj danego produktu i co się często zdarza marnej jakości - często widać ich sztuczność na odległość. Natomiast z drugiej strony, nie ubliżając nikomu irytują mnie trochę niektórzy klienci takich miejsc. Są to przeważnie ludzie w podeszłym wieku, którym się wydaje że są najważniejsi na świeie. Wogóle nie widzą pozostałych osób, wpychają się w kolejkę bo "im się należy". Rozpychają się wózkami, opierają rowery gdzie popadnie itd. Niestety bazarki funkcjonują tylko w określonych porach i tłum klientów jest oczywisty. Nie neguję takich miejsc, ani godzin funkcjonowania ale nauczmy się szanować nawzajem a wszyscy będziemy zdrowsi i szczęśliwsi. Towaru jest na tyle dużo, że wystarczy dla wszystkich i przed nosem nikt nam drzwi nie zamknie :) Finalizując, kupujmy zdrowe i świeże produkty na targowiskach ale bez emocji.
OdpowiedzUsuń